6 miesięcy później...
Wracam po ciężkim treningu,
przygotowujemy się do ostatnich meczy w sezonie, nie chcę się z nikim spotykać,
na nic nie mam ochoty. Najchętniej zamknąłbym się w domu i miał wszystko
gdzieś. Nawet siatkówka straciła sens mojego życia. Tęsknie potwornie tęsknię
za nią jak i za maleństwem, którego nigdy nie spotkałem. Gdzie ona jest? Gdzie
ona jest? Co z dzieciątkiem? Czy to była moja wina? Dlaczego ona to zrobiła?
Codziennie zadaję sobie te pytania. Codziennie! Włączam odtwarzacz DVD i
oglądam nasze ostatnie filmy. Byliśmy tacy szczęśliwi, uśmiechnięci, nie było
po nas widać, co takiego się przydarzy za kilka miesięcy.
Nie potrafię funkcjonować,
wszystko mnie załamuje. Po co ja mam żyć. Całymi wolnymi dniami siedzę w domu i
słucham piosenek, które słuchała kiedyś ona. Cały czas wsłuchuję się w teksty
piosenek, każda głoska, sylaba była dla mnie czymś, co przypominało mi ją,
przypominało mi każdą sytuację z nią związaną, tą dobrą i tą złą. Mimo, że znam
je na pamięć nie potrafię wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Uwielbiała, gdy jej
śpiewałem, szczególnie jedną piosenkę „...Bezsenna zimna noc”. Teraz jej nie ma
i nie mam, dla kogo tego robić.
*
Kilka dni temu urodziłam zdrowego
chłopczyka, wypisz wymaluj Michał jakby to powiedziała moja babcia. Pomału
dochodzę do siebie po okresie ciąży, który nie był taki łatwy jak się wszyscy
sobie myślą i po bolesnym porodzie, nie mam w nikim wsparcia, do nikogo się nie
odzywałam, ale sama tego chciałam. To była tylko i wyłącznie moja decyzja.
Chciałam się od wszystkich odciąć, ułożyć sobie życie na nowo, bez Michała.
Nowa karta, nowe życie, nowa JA. Słoneczko jest moim oczkiem w głowie,
najważniejszy mężczyzna w moim życiu i to jest najważniejsze. Tęsknie za
Michałem, tęsknie za wspomnieniami, które wcześniej były, tęsknie za wszystkim,
co jest związane z Bełchatowem. Spakowałabym się, rzuciła wszystkie plany,
które i tak nie miałam, powróciłabym nawet, jeśli komuś by to nie pasowało.
Wiem, że to moja wina, wiem, że ja tak właśnie zdecydowałam, wiem, że źle
postąpiłam, ale czasu nie cofnę. Co było tego się nie odwróci. Niestety, a
bardzo bym tego chciała.
*
Przychodzę do domu, odgrzewam
sobie jeden z obiadów w słoiczku znanej wszystkim firmy przy okazji otwierając
dopiero pierwszą dzisiaj butelkę piwa i siadam na kanapie przed telewizorem. Zauważyłem,
że ostatnimi czasy coraz bardziej, chętniej i w większych ilościach pochłaniam
piwo oraz mocniejsze trunki. Nie wiem, co się ze mną dzieję, dlaczego tak
robię, ale to wszystko, co się dzieje przewyższa moje możliwości. Otwieram
następne, następne, następne, aż nie mam siły wstać z kanapy. Gdzieś w głowie
słyszę jakiś dzwonek do drzwi. Czy to do mnie ktoś wydzwania? Czy oni wszyscy
poszaleli? Nie potrafią siedzieć w domu tylko dzwonią dzwonkami? Ostatkiem sił
dotarłem do drzwi wejściowych, spoglądam przez „judasza” nie widzę nikogo. Już
mam się cofać po następnego browara do kuchni, gdy słyszę jakiś płacz, chyba to
jest płacz jakiegoś dziecka. Szybko otwieram drzwi, a na posadzce leży dziecko,
a na nim kartka...
„Dałam mu na imię Michał. Urodził się 23 czerwca 2015 roku
o 11:20. Dostał 10 punktów na 10 możliwych. Urodziłam naturalnie, nie przez
cesarkę. Zaopiekuj się nim jak najbardziej potrafisz i pokochaj go z całego
serca.”
Jestem w szoku...
***
Hej! Hej! Hej! Dawno mnie tu nie było... No dobra bardzo dawno. Nie mam czasu nawet na komentarz odautorski, ale obiecuję poprawę ;)
Ściskam was serdecznie!
Jagoda ;)
P.S. Do zobaczenia 1 września ;)