30 września 2015

3. „Zgodność próbek DNA wynosi 99,9%”...


Stałem tak w drzwiach wejściowych chyba przez kilka minut. Nie wiem ile jednak czas w tym momencie nie miał dla mnie znaczenia. Michał? Jaki kurde Michał? Skąd on się tu wziął?
Starałem się zaopiekować maluchem jak tylko potrafię. Rodzice, gdy tylko do nich zadzwoniłem i oznajmiłem, co się stało przyjechali tak szybko jak tylko się dało. Bardzo mi pomagają. Bez nich nie dałbym rady wychowywać Michała, chodzić do pracy czy wyjeżdżać na mecze. Byłem im za to bardzo wdzięczny.
Pierwsze dni były dla mnie ciężkie. Bardzo ciężkie. Jeżdżenie po sklepach z artykułami dziecięcymi, kupowanie najpotrzebniejszych rzeczy dla juniora, chodzenie od lekarza do lekarza i sprawdzanie czy z nim wszystko w porządku. Wykończało mnie to latanie i załatwianie wszystkiego, co tylko się dałoby mały miał najlepiej jak tylko się da. Jednak to nie było najgorsze. Najgorsze były noce. Nie wiem czy nawet można to nazwać nocą, bo dla Michała to był dzień. Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy zastanawiałem się jak to wszystko, co się wydarzyło zmieniło moje życie o 180 stopni. Nie wiedziałem, że bycie ojcem jest takie trudne.
Kilka dni temu zrobiłem badania na ojcostwo, dzisiaj przyszły wyniki. Boję się otworzyć kopertę, którą przyniósł listonosz. Jeśli okaże się, że to nie ja jestem jego biologicznym ojcem. Co ja w tedy zrobię? Bardzo bym chciał żeby to był mój syn. Przez kilka dni pokochałem go jak własne dziecko. Pokochałem go tak bardzo, że nie potrafię podkreślić tego słowami. Czy te wyniki coś zmienią? Czy coś się zmieni jak się dowiem, kto jest jego biologicznym ojcem? Jeśli nie byłaby pewna, że to ja jestem ojcem to nie przyniosła i zostawiła go przed drzwiami. Otworzyłem list, ręce strasznie mi się trzęsły jednak wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał to zrobić. Nogi się pode mną ugięły jak przeczytałem te słowa.

„Zgodność próbek DNA wynosi 99,9%”

Czyli Michał jest moim synem? To jest chyba najlepszy dzień w moim życiu. Zostałem ojcem!

*

Przez kilka dni chodzę po mieszkaniu jak struta. Jestem na środkach uspokajających. Czasami żeby zasnąć, chociaż na kilka godzin biorę środki nasenne. Wiem, że to nie jest dobry pomysł jednak tylko ten wpada mi do głowy. Czasami zastanawiam się czy dobrze zrobiłam zostawiając malucha przed drzwiami, jednak wiedziałam, że to będzie najlepsze z możliwych wyjść w tej sytuacji. Nie wiem, co się dzieje z Michałem. Nie wiem czy jest jeszcze w naszym domu czy Michał oddał go do jakiegoś pogotowia opiekuńczego lub tego typu placówki. Nie wiem czy ktoś mu pomaga. Nie wiem czy przez moją głupotę zamiast zajmować się tym, co kocha siedzi i próbuje udawać mamę i tatę żeby tylko Michał nigdy nie odczuł tego, że nie ma go przy mnie.

*

Mały rośnie jak na drożdżach. Coraz bardziej zaczyna przypominać ją. Tak tą, która nas zostawiła. Tą, która położyła go przed progiem drzwi i uciekła jak tylko szybko się dało. Co chwilę można nas spotkać w sklepach z ubraniami dla niemowląt. Jakby ktoś powiedział najpierw masa potem rzeźba albo jeszcze masa. Wszystkich kolegów z pracy owinął sobie wokół palca, dosłownie jest ulubieńcem wszystkich. Gdy tylko jest taka możliwość zabierają go na wycieczki (nie chce sobie tego wyobrazić jak wygląda ta sytuacja: 5 starych chłopów jadących z wózkiem po parku bełchatowskim przy okazji kłócących się, który teraz będzie jechał wózkiem). Czasami jak mam wolną chwilę zastanawiam się, dlaczego ona zostawiła go przed progiem drzwi. Czy w ten sposób chciała wzbudzić moje uczucia? Czy była tak zdesperowana żeby to zrobić? Pewnie była. Jednak teraz dziękuję jej za to, że właśnie tak postąpiła. Dzięki niej poznałem swojego syna, który jest oczkiem w mojej głowie, który daje mi siłę żeby przetrwać trudne dni, który potrafi uśmiechnąć się i wszystko staje się inne. Inne niż zwykle.

*

Snuję się z kąta w kąt. Nie potrafię usiąść w miejscu. Czy ja dobrze zrobiłam zostawiając wtedy Michała?

26 lipca 2015

2. Jestem w szoku...


6 miesięcy później...

Wracam po ciężkim treningu, przygotowujemy się do ostatnich meczy w sezonie, nie chcę się z nikim spotykać, na nic nie mam ochoty. Najchętniej zamknąłbym się w domu i miał wszystko gdzieś. Nawet siatkówka straciła sens mojego życia. Tęsknie potwornie tęsknię za nią jak i za maleństwem, którego nigdy nie spotkałem. Gdzie ona jest? Gdzie ona jest? Co z dzieciątkiem? Czy to była moja wina? Dlaczego ona to zrobiła? Codziennie zadaję sobie te pytania. Codziennie! Włączam odtwarzacz DVD i oglądam nasze ostatnie filmy. Byliśmy tacy szczęśliwi, uśmiechnięci, nie było po nas widać, co takiego się przydarzy za kilka miesięcy.

Nie potrafię funkcjonować, wszystko mnie załamuje. Po co ja mam żyć. Całymi wolnymi dniami siedzę w domu i słucham piosenek, które słuchała kiedyś ona. Cały czas wsłuchuję się w teksty piosenek, każda głoska, sylaba była dla mnie czymś, co przypominało mi ją, przypominało mi każdą sytuację z nią związaną, tą dobrą i tą złą. Mimo, że znam je na pamięć nie potrafię wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Uwielbiała, gdy jej śpiewałem, szczególnie jedną piosenkę „...Bezsenna zimna noc”. Teraz jej nie ma i nie mam, dla kogo tego robić.

*

Kilka dni temu urodziłam zdrowego chłopczyka, wypisz wymaluj Michał jakby to powiedziała moja babcia. Pomału dochodzę do siebie po okresie ciąży, który nie był taki łatwy jak się wszyscy sobie myślą i po bolesnym porodzie, nie mam w nikim wsparcia, do nikogo się nie odzywałam, ale sama tego chciałam. To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Chciałam się od wszystkich odciąć, ułożyć sobie życie na nowo, bez Michała. Nowa karta, nowe życie, nowa JA. Słoneczko jest moim oczkiem w głowie, najważniejszy mężczyzna w moim życiu i to jest najważniejsze. Tęsknie za Michałem, tęsknie za wspomnieniami, które wcześniej były, tęsknie za wszystkim, co jest związane z Bełchatowem. Spakowałabym się, rzuciła wszystkie plany, które i tak nie miałam, powróciłabym nawet, jeśli komuś by to nie pasowało. Wiem, że to moja wina, wiem, że ja tak właśnie zdecydowałam, wiem, że źle postąpiłam, ale czasu nie cofnę. Co było tego się nie odwróci. Niestety, a bardzo bym tego chciała.

*

Przychodzę do domu, odgrzewam sobie jeden z obiadów w słoiczku znanej wszystkim firmy przy okazji otwierając dopiero pierwszą dzisiaj butelkę piwa i siadam na kanapie przed telewizorem. Zauważyłem, że ostatnimi czasy coraz bardziej, chętniej i w większych ilościach pochłaniam piwo oraz mocniejsze trunki. Nie wiem, co się ze mną dzieję, dlaczego tak robię, ale to wszystko, co się dzieje przewyższa moje możliwości. Otwieram następne, następne, następne, aż nie mam siły wstać z kanapy. Gdzieś w głowie słyszę jakiś dzwonek do drzwi. Czy to do mnie ktoś wydzwania? Czy oni wszyscy poszaleli? Nie potrafią siedzieć w domu tylko dzwonią dzwonkami? Ostatkiem sił dotarłem do drzwi wejściowych, spoglądam przez „judasza” nie widzę nikogo. Już mam się cofać po następnego browara do kuchni, gdy słyszę jakiś płacz, chyba to jest płacz jakiegoś dziecka. Szybko otwieram drzwi, a na posadzce leży dziecko, a na nim kartka...


„Dałam mu na imię Michał. Urodził się 23 czerwca 2015 roku o 11:20. Dostał 10 punktów na 10 możliwych. Urodziłam naturalnie, nie przez cesarkę. Zaopiekuj się nim jak najbardziej potrafisz i pokochaj go z całego serca.”

Jestem w szoku...
***

Hej! Hej! Hej! Dawno mnie tu nie było... No dobra bardzo dawno. Nie mam czasu nawet na komentarz odautorski, ale obiecuję poprawę ;)
Ściskam was serdecznie!
Jagoda ;)

P.S. Do zobaczenia 1 września ;)

9 czerwca 2015

1. Wybaczyłbym wszystko...



Całymi dniami myślę o niej, o naszym maleństwie. Kruszynka, która za kilka miesięcy będzie na świecie nigdy nie pozna swojego ojca. Dlaczego? A czy ja mam jakąś szansę na to, że ich odnajdę, a może, że staną w drzwiach z miną „Przepraszam, źle postąpiłam, wybacz”. Wybaczyłbym. Wybaczyłbym wszystko. Nie zadawałbym pytał, bo ważna jest tylko ona, ona, którą najbardziej na świecie kocham.

Każdy dzień jest dla mnie niekończącymi się sekundami, sekundami, które dłużą się w nieskończoność. Gdy tylko słyszę dzwonek do drzwi biegnę ile mam sił w nogach. Biegnę, bo myślę, że ona wróciła. Jednak jeszcze nigdy od czasu ucieczki nie spotkałem jej na swej drodze.

*

Całymi dniami zastanawiam się czy dobrze postąpiłam zostawiając Michała jednak po tym, co zrobiłam nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Zdrada. Nie wiem, co mnie podkusiło jednak nie mogę to zganiać na niego. Ja jestem temu winna, to jest i była moja wina. Kłótnia, ciche dni, wzajemne oskarżanie się o zdradę. Stało się. Jeden skok w bok, a ja nie potrafię spojrzeć Michałowi w oczy.

Trzynasty lutego, było zimno, ponuro, pełno śniegu, Michał akurat przyszedł z treningu, rzucił jak to miał z zwyczaju torbę na środku przedpokoju, przyszedł, a bardziej jego nos przyprowadził go do kuchni. Nic nie wskazywało na następną sprzeczkę. Myliłam się. Niby kilka słów, a potrafią zranić człowieka. Nie potrafiłam z nim przebywać w stu czterdziestu trzech metrach kwadratowych. Miałam go po dziurki w nosie. Wyszłam z mieszkania solidnie trzaskając drzwiami mając wszystko w nosie. Poszłam gdzie nie powinnam. Klub, a bardziej speluna gdzie przebywali osobnicy płci przeciwnej, którzy chyba po raz pierwszy widzieli kobietę, która jest ubrana nie w jakieś stare wyciągnięte dresy. Przystawiali się jednak od razu ich płoszyłam, bo przecież ja tu nie przyszłam na pogaduszki o pogodzie tylko przyszłam się napić. Potrzebowałam tego jak nigdy w życiu. Nawet nie pamiętałam, kiedy urwał mi się film, pamiętałam tylko, że wcześniej rozmawiałam z jakimś Mateuszem, a potem, co się stało chciałabym wymazać raz na zawsze.

Nie wiem czy to dziecko jest Michała. Jedna noc bez zabezpieczenia z innym mogła wywołać takie skutki? Mogła. Myślałam też o usunięciu płodu, ale nie potrafię tego zrobić, a gdy słyszę słowo aborcja dostaję gęsiej skórki.

5 lutego 2015

0. Żegnaj na zawsze...



Nie powinnam, ale inaczej nie potrafię.
Wiem, że źle robię, ale to jest silniejsze ode mnie.
Zabieram ze sobą cząstkę ciebie.
Proszę nie szukaj mnie.
Nie szukaj naszego jeszcze nienarodzonego dziecka.
Nie martw się o nas, dam sobie radę bez ciebie.
Przysięgam ci, że jeśli będzie to chłopczyk będzie miał twoje imię.
To jest koniec naszego związku.
Koniec wszystkiego.
Wszystkiego co nas łączyło.
Będę o tobie pamiętać.
Żegnaj na zawsze...
Twoja P.

*

Zostawiła mnie. Zostawiła. Dlaczego? Wszystko było w porządku. Żadnej kłótni. Niczego co mogło doprowadzić do tego co się stało. Może ma kogoś innego, może to wszystko co się stało jest dla niej zbyt trudne. Mam tysiące myśli, tysiące pytań, tysiące odpowiedzi. Jednak niech nie myśli, że się poddam i nie zawalczę o nią, o nasz skarb, naszą kruszynkę.
 
Premierowa odsłona. Na późniejsze zapraszam po zakończeniu historii Ani i Kuby. Z góry zapraszam na jutrzejszy 13# rozdział.