Stałem
tak w drzwiach wejściowych chyba przez kilka minut. Nie wiem ile jednak czas w
tym momencie nie miał dla mnie znaczenia. Michał? Jaki kurde Michał? Skąd on
się tu wziął?
Starałem
się zaopiekować maluchem jak tylko potrafię. Rodzice, gdy tylko do nich
zadzwoniłem i oznajmiłem, co się stało przyjechali tak szybko jak tylko się
dało. Bardzo mi pomagają. Bez nich nie dałbym rady wychowywać Michała, chodzić
do pracy czy wyjeżdżać na mecze. Byłem im za to bardzo wdzięczny.
Pierwsze
dni były dla mnie ciężkie. Bardzo ciężkie. Jeżdżenie po sklepach z artykułami
dziecięcymi, kupowanie najpotrzebniejszych rzeczy dla juniora, chodzenie od
lekarza do lekarza i sprawdzanie czy z nim wszystko w porządku. Wykończało mnie
to latanie i załatwianie wszystkiego, co tylko się dałoby mały miał najlepiej
jak tylko się da. Jednak to nie było najgorsze. Najgorsze były noce. Nie wiem
czy nawet można to nazwać nocą, bo dla Michała to był dzień. Nie pamiętam,
kiedy po raz pierwszy zastanawiałem się jak to wszystko, co się wydarzyło
zmieniło moje życie o 180 stopni. Nie wiedziałem, że bycie ojcem jest takie
trudne.
Kilka
dni temu zrobiłem badania na ojcostwo, dzisiaj przyszły wyniki. Boję się
otworzyć kopertę, którą przyniósł listonosz. Jeśli okaże się, że to nie ja
jestem jego biologicznym ojcem. Co ja w tedy zrobię? Bardzo bym chciał żeby to
był mój syn. Przez kilka dni pokochałem go jak własne dziecko. Pokochałem go
tak bardzo, że nie potrafię podkreślić tego słowami. Czy te wyniki coś zmienią?
Czy coś się zmieni jak się dowiem, kto jest jego biologicznym ojcem? Jeśli nie
byłaby pewna, że to ja jestem ojcem to nie przyniosła i zostawiła go przed
drzwiami. Otworzyłem list, ręce strasznie mi się trzęsły jednak wiedziałem, że
prędzej czy później będę musiał to zrobić. Nogi się pode mną ugięły jak
przeczytałem te słowa.
„Zgodność próbek DNA wynosi 99,9%”
Czyli
Michał jest moim synem? To jest chyba najlepszy dzień w moim życiu. Zostałem
ojcem!
*
Przez
kilka dni chodzę po mieszkaniu jak struta. Jestem na środkach uspokajających.
Czasami żeby zasnąć, chociaż na kilka godzin biorę środki nasenne. Wiem, że to
nie jest dobry pomysł jednak tylko ten wpada mi do głowy. Czasami zastanawiam
się czy dobrze zrobiłam zostawiając malucha przed drzwiami, jednak wiedziałam,
że to będzie najlepsze z możliwych wyjść w tej sytuacji. Nie wiem, co się
dzieje z Michałem. Nie wiem czy jest jeszcze w naszym domu czy Michał oddał go
do jakiegoś pogotowia opiekuńczego lub tego typu placówki. Nie wiem czy ktoś mu
pomaga. Nie wiem czy przez moją głupotę zamiast zajmować się tym, co kocha
siedzi i próbuje udawać mamę i tatę żeby tylko Michał nigdy nie odczuł tego, że
nie ma go przy mnie.
*
Mały
rośnie jak na drożdżach. Coraz bardziej zaczyna przypominać ją. Tak tą, która
nas zostawiła. Tą, która położyła go przed progiem drzwi i uciekła jak tylko
szybko się dało. Co chwilę można nas spotkać w sklepach z ubraniami dla
niemowląt. Jakby ktoś powiedział najpierw masa potem rzeźba albo jeszcze masa.
Wszystkich kolegów z pracy owinął sobie wokół palca, dosłownie jest ulubieńcem
wszystkich. Gdy tylko jest taka możliwość zabierają go na wycieczki (nie chce
sobie tego wyobrazić jak wygląda ta sytuacja: 5 starych chłopów jadących z
wózkiem po parku bełchatowskim przy okazji kłócących się, który teraz będzie
jechał wózkiem). Czasami jak mam wolną chwilę zastanawiam się, dlaczego ona
zostawiła go przed progiem drzwi. Czy w ten sposób chciała wzbudzić moje
uczucia? Czy była tak zdesperowana żeby to zrobić? Pewnie była. Jednak teraz
dziękuję jej za to, że właśnie tak postąpiła. Dzięki niej poznałem swojego
syna, który jest oczkiem w mojej głowie, który daje mi siłę żeby przetrwać
trudne dni, który potrafi uśmiechnąć się i wszystko staje się inne. Inne niż
zwykle.
*
Snuję
się z kąta w kąt. Nie potrafię usiąść w miejscu. Czy ja dobrze zrobiłam
zostawiając wtedy Michała?